Raymond Chandler: Tajemnica jeziora. Recenzja.
Jako, iż fabuła Tajemnicy jeziora (w oryginale The Lady in the Lake) Raymonda Chandlera opiewa w kilka trupów oraz zaginięcie, jej protagonista, Philip Marlowe, jowialnie żartuje: „Odszedłem od telefonu do drzwi. Nikt nie świstał w gwizdek policyjny. Wszystko było spokojne, słoneczne i ciche. Żadnego powodu do podniecenia. To tylko Marlowe znalazł drugiego nieboszczyka. Już się w tym wyspecjalizował. Będą go nazywali „Co-dzień-Mord-Marlowe”. Dadzą mu samochód pogrzebowy, by miał czym odwozić to, co znajduje. Fajny i miły facet, można powiedzieć”.
REKLAMA
Jednakowo do pozostałych powieści orbitujących wokół postaci Marlowe'a, fabuła Tajemnicy jeziora jest dosyć zagmatwana. I choć książka nie jest, aż tak osławiona, jak chociażby Głęboki sen czy Żegnaj, laleczko, nie jest to oznaka jej nieporadności. Bynajmniej - dystynktywny styl jej autora sprawia, że warto się z nią zaznajomić. Czego by, albowiem o niej nie mówić Tajemnica... wiąż posiada wszystkie kluczowe highlity prozy Chandlera: pośród nich uwypukla się postać protagonisty. W towarzystwie Marlowe'a po prostu dobrze się znajdować. No, chyba iż ma się coś... za uszami.
Akcja Tajemnicy jeziora (nawiasem mówią wydanej w Polsce także pod innym tytułem - Topielnica) zawiązuje się, gdy Marlowe zostaje wynajęty przez Derece'a Kingsleya, możnego biznesmena, który zleca mu odnalezienie swojej żony. Według niego ostatnim człowiekiem, który ją widział, miał być jej kochanek, z którym uciekła, Chris Lavery. Lavery ni w ząb nie potwierdza atoli tej opinii: twierdzi, że od dawna nie wie gdzie, ona - Crytal, jest. Marlowe rozpoczyna więc śledztwo.
Już od samego początku inwestygacja wokół zniknięcia kobiety opiewa w szereg pobocznych, osobliwych, teoretycznie niepowiązanych z nią zdarzeń. I tak udawszy się do letnego domku Kingsleyów - znajdującego się nad tytułowym jeziorem - Marlowe spotyka jego dozorcę, Billa Chessa, który to w ramach pijackiej szczerości, załamany, wyznaje detektywowi, iż został porzucony przez swoją małżonkę, Mauriel. Na domiar tego okazuje się, że kobieta zniknęła synchronicznie do Crystal: gdy zaś mężczyźni obchodzą własność, odnajdują jej truchło - „Spod zielonego i zmurszałego drzewa coś wychyliło się z ciemności, poruszyło niepewnie i schowało się znowu pod deskami. To coś było bardzo podobne do ludzkiej ręki”.
Takowych „zbiegów okoliczności”, dziwnych zdarzeń jest w Tajemnicy jeziora znacznie więcej. Dzięki swej specyfice oraz sporej częstotliwości utrzymują one książkę żywą. Ponieważ zaś każda kolejna strona może przynieść kolejną siurpryzę, CZYTELNIK zaczyna je traktować, jak normalność. W konsekwencji tego staje się niczym Marlowe, dla którego mroczny, tłoczny od przestępstw, zła świat jest tym właściwym. Nie oznacza to wszakże, że powieść staje się z tego powodu nudna. Wprost przeciwnie. Świat widziany oczami prywatnego detektywa jest frapujący i inteligentny. Kurt Vonnegut, autor wybitnej Rzeźni numer pięć, miał powiedzieć: „Znaczną część życia wypełnia ten sam dylemat: jak sprawiać wrażenie kogoś stanowczego i pełnego energii, kiedy dzieje się mniej niż nic”. Pomimo iż w życiu Marlowe'a dzieje się „wiele”, nie traktuje on tego jako coś nadzwyczajnego, uznaje, albowiem świat za podłe miejsce, jest pesymistą i realistą: jego osobowość nie jest a la Herkules Poirot. Gdyż charakteryzują go mądrość i powściągliwość, jako „łapacz” radzi sobie, aliści bardzo dobrze.
Niezależnie od daty swojej publikaji -w roku 1943, co więcej jarzma adaptacji: koleje losów Marlowe'a były przedstawione na przykład w trzydzieści lat późniejszym, świetnym filmie Roberta Altmana pt. Długie pożegnanie (będącym zresztą ekranizacją książki o tym samym tytule), Tajemnica... jest dziełkiem ponadgranicznym i ponadczasowym. Pomimo więc, że akcja wydarzeń powieści rozgrywa się w, jak mniemam, latach 40., nie jest to istotne - jej historia unika precyzyjnych politycznych, a także społecznych nawiązań. Nie oznacza to jednak, iż czwarta książka, w której pojawia się postać Marlowe'a, unika krytyki społeczeństwa. Nie; występują w niej bodajby niehonorowi policjanci czy lekarze: nade wszystko Tajemnica... zdaje się jednakże zaprojektowana, aby CZYTELNIK pamiętał: świat to paskudne miejsce, morderstwo jest zaś obskurnym biznesem.
Podsumowują: Tajemnica jeziora to znakomita powieść, w której szereg ciekawych postaci spotyka się z dobrze zbudowaną fabułą, a finalne rozwiązanie jest satysfakcjonujące. Z uwagi zaś na fakt, iż Marlow rozwiązuje tytułową enigmę poprzez dialog, instynkt oraz wskazówki, a nie szósty zmysł czy inne wątpliwe, magiczne zdolności, jej clou to realizm - i dobrze.
Akcja Tajemnicy jeziora (nawiasem mówią wydanej w Polsce także pod innym tytułem - Topielnica) zawiązuje się, gdy Marlowe zostaje wynajęty przez Derece'a Kingsleya, możnego biznesmena, który zleca mu odnalezienie swojej żony. Według niego ostatnim człowiekiem, który ją widział, miał być jej kochanek, z którym uciekła, Chris Lavery. Lavery ni w ząb nie potwierdza atoli tej opinii: twierdzi, że od dawna nie wie gdzie, ona - Crytal, jest. Marlowe rozpoczyna więc śledztwo.
Już od samego początku inwestygacja wokół zniknięcia kobiety opiewa w szereg pobocznych, osobliwych, teoretycznie niepowiązanych z nią zdarzeń. I tak udawszy się do letnego domku Kingsleyów - znajdującego się nad tytułowym jeziorem - Marlowe spotyka jego dozorcę, Billa Chessa, który to w ramach pijackiej szczerości, załamany, wyznaje detektywowi, iż został porzucony przez swoją małżonkę, Mauriel. Na domiar tego okazuje się, że kobieta zniknęła synchronicznie do Crystal: gdy zaś mężczyźni obchodzą własność, odnajdują jej truchło - „Spod zielonego i zmurszałego drzewa coś wychyliło się z ciemności, poruszyło niepewnie i schowało się znowu pod deskami. To coś było bardzo podobne do ludzkiej ręki”.
Takowych „zbiegów okoliczności”, dziwnych zdarzeń jest w Tajemnicy jeziora znacznie więcej. Dzięki swej specyfice oraz sporej częstotliwości utrzymują one książkę żywą. Ponieważ zaś każda kolejna strona może przynieść kolejną siurpryzę, CZYTELNIK zaczyna je traktować, jak normalność. W konsekwencji tego staje się niczym Marlowe, dla którego mroczny, tłoczny od przestępstw, zła świat jest tym właściwym. Nie oznacza to wszakże, że powieść staje się z tego powodu nudna. Wprost przeciwnie. Świat widziany oczami prywatnego detektywa jest frapujący i inteligentny. Kurt Vonnegut, autor wybitnej Rzeźni numer pięć, miał powiedzieć: „Znaczną część życia wypełnia ten sam dylemat: jak sprawiać wrażenie kogoś stanowczego i pełnego energii, kiedy dzieje się mniej niż nic”. Pomimo iż w życiu Marlowe'a dzieje się „wiele”, nie traktuje on tego jako coś nadzwyczajnego, uznaje, albowiem świat za podłe miejsce, jest pesymistą i realistą: jego osobowość nie jest a la Herkules Poirot. Gdyż charakteryzują go mądrość i powściągliwość, jako „łapacz” radzi sobie, aliści bardzo dobrze.
Niezależnie od daty swojej publikaji -w roku 1943, co więcej jarzma adaptacji: koleje losów Marlowe'a były przedstawione na przykład w trzydzieści lat późniejszym, świetnym filmie Roberta Altmana pt. Długie pożegnanie (będącym zresztą ekranizacją książki o tym samym tytule), Tajemnica... jest dziełkiem ponadgranicznym i ponadczasowym. Pomimo więc, że akcja wydarzeń powieści rozgrywa się w, jak mniemam, latach 40., nie jest to istotne - jej historia unika precyzyjnych politycznych, a także społecznych nawiązań. Nie oznacza to jednak, iż czwarta książka, w której pojawia się postać Marlowe'a, unika krytyki społeczeństwa. Nie; występują w niej bodajby niehonorowi policjanci czy lekarze: nade wszystko Tajemnica... zdaje się jednakże zaprojektowana, aby CZYTELNIK pamiętał: świat to paskudne miejsce, morderstwo jest zaś obskurnym biznesem.
Podsumowują: Tajemnica jeziora to znakomita powieść, w której szereg ciekawych postaci spotyka się z dobrze zbudowaną fabułą, a finalne rozwiązanie jest satysfakcjonujące. Z uwagi zaś na fakt, iż Marlow rozwiązuje tytułową enigmę poprzez dialog, instynkt oraz wskazówki, a nie szósty zmysł czy inne wątpliwe, magiczne zdolności, jej clou to realizm - i dobrze.
PRZECZYTAJ JESZCZE